Późny start sezonu
Wtorek, 6 sierpnia 2013 | dodano:08.08.2013
Po długich przygodach z maturą, pierwszą pracą i oczekiwaniem na rower w końcu mogłem zainaugurować mój rowerowy sezon. Rekordowe upały skłaniały nas do przełożenia startu na dni nieco chłodniejsze. Tylko ile można usiedzieć kiedy nogi się aż palą do jazdy?
Okazało się szybko, że brak kondycji i blisko roczna przerwa od regularnego kręcenia kilometrów robi swoje. Nie myślałem, że będę aż tak "cierpiał", używając kolarskiego żargonu, na trasie w miarę płaskiej, ba, już na samym starcie. Patrzę na termometr (36.8) i myślę sobie: "W co Ty się dziś ładujesz?" No ale, ruszam.
Po 5 kilometrach umówione spotkanie z Mikołajem, tradycyjnym towarzyszem podróży. Kolejne pięć kilometrów dalej - mamy pierwszy dramat :)
Ktoś tu ma niezły ubaw...
Dorzućmy kolejne pięć kilometrów... Ciągle uzupełniamy płyny, faszerujemy się batonikami.
Oglądamy co nam przybyło przy drodze...
Pięknie, bo zwyczajnie.
Nogi już rozgrzane, kręci się lepiej, choć nadal czuć braki kondycyjne, upał potęguje zmęczenie, Mike napędza moją psychikę, powtarza w kółko, że dam radę i nie mam się poddawać, bo w końcu, co to dla nas.
Fotografujemy w przerwach
Pojawiają się pierwsze problemy techniczne, wyczuwam, że mam źle napompowane koła, a tu dopiero połowa trasy.
Tutaj już Oborniki, uwieczniłem nasze rowery, Mike poluje na wodę w Biedronce, ludzie patrzą na nas z zaciekawieniem.
"Mike, coś jest nie tak z tym kołem..."
Kolejna rodzinka na trasie, widać nie tylko ludzi nad jeziora i inne morza ciągnie, każdy chce się ochłodzić.
Hmm, o tym myślę, kilka słów później, szlak jest w moich planach, najpierw potrzebna jest kondycja! Dla zaintrygowanych link: Drogi św. Jakuba w Polsce
Miłość do wschodów i zachodów słońca to znak rozpoznawczy Mike'a
Do zobaczenia! Mam nadzieję, że w lepszej kondycji. Długa droga przed nami!
Okazało się szybko, że brak kondycji i blisko roczna przerwa od regularnego kręcenia kilometrów robi swoje. Nie myślałem, że będę aż tak "cierpiał", używając kolarskiego żargonu, na trasie w miarę płaskiej, ba, już na samym starcie. Patrzę na termometr (36.8) i myślę sobie: "W co Ty się dziś ładujesz?" No ale, ruszam.
Po 5 kilometrach umówione spotkanie z Mikołajem, tradycyjnym towarzyszem podróży. Kolejne pięć kilometrów dalej - mamy pierwszy dramat :)
Szybko wysiadły akumulatory© WojtasRoweras
Ktoś tu ma niezły ubaw...
A Mike ma się dobrze© WojtasRoweras
Dorzućmy kolejne pięć kilometrów... Ciągle uzupełniamy płyny, faszerujemy się batonikami.
Kilka kilometrów dalej© WojtasRoweras
Oglądamy co nam przybyło przy drodze...
Ostatnio tego tu nie widzieliśmy© WojtasRoweras
Pięknie, bo zwyczajnie.
Widoki #1© WojtasRoweras
Widoki #2© WojtasRoweras
Nogi już rozgrzane, kręci się lepiej, choć nadal czuć braki kondycyjne, upał potęguje zmęczenie, Mike napędza moją psychikę, powtarza w kółko, że dam radę i nie mam się poddawać, bo w końcu, co to dla nas.
Fotografujemy w przerwach
Przydrożne atrakcje© WojtasRoweras
Rodzinnie, koniki© WojtasRoweras
Pojawiają się pierwsze problemy techniczne, wyczuwam, że mam źle napompowane koła, a tu dopiero połowa trasy.
Nasze rowery© WojtasRoweras
Tutaj już Oborniki, uwieczniłem nasze rowery, Mike poluje na wodę w Biedronce, ludzie patrzą na nas z zaciekawieniem.
Polowanie w Biedronce zakończone© WojtasRoweras
"Mike, coś jest nie tak z tym kołem..."
Im dalej tym lepiej© WojtasRoweras
Kolejna rodzinka na trasie, widać nie tylko ludzi nad jeziora i inne morza ciągnie, każdy chce się ochłodzić.
A to już przy końcu© WojtasRoweras
Hmm, o tym myślę, kilka słów później, szlak jest w moich planach, najpierw potrzebna jest kondycja! Dla zaintrygowanych link: Drogi św. Jakuba w Polsce
Znakowanie szlaku św. Jakuba© WojtasRoweras
Miłość do wschodów i zachodów słońca to znak rozpoznawczy Mike'a
Mike fotografuje zachód© WojtasRoweras
Do zobaczenia! Mam nadzieję, że w lepszej kondycji. Długa droga przed nami!
Dane wycieczki:
Km: | 60.91 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:54 | km/h: | 21.00 |
Pr. maks.: | 45.26 | Temperatura: | 34.8 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 166m | Rower: | La Flèche d'Argent |
Rowerowe pożegnanie szkoły
Wtorek, 23 kwietnia 2013 | dodano:23.04.2013
Do szkoły wybrałem się rowerem (a matura się zbliża)...
Ola: "Piękna ja i jakiś koleś", pozdrowienia! :)
w pełnym oprzyrządowaniu© WojtasRoweras
Ola: "Piękna ja i jakiś koleś", pozdrowienia! :)
Aha?© WojtasRoweras
Dane wycieczki:
Km: | 21.63 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 22.38 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Krótko i na temat
Środa, 17 kwietnia 2013 | dodano:17.04.2013
Wykorzystałem godzinę wolnego czasu, troszkę kwietniowego słońca, odziałem się w moje ulubione rowerowe ubranko i pojechałem na spotkanie z asfaltem i pozimowymi dziurami w nim. Przy okazji obejrzałem kawałek nowej trasy do kręcenia. Ścieżka ta ma około 4 km długości w całości, więc niewiele, ale zaraz po niej można wjechać na świeżo oddaną drogę, więc piękny kawałek do kręcenia.
Niestety, wielkimi krokami zbliża się matura, więc pewnie szybko na rower nie powrócę :)
Niestety, wielkimi krokami zbliża się matura, więc pewnie szybko na rower nie powrócę :)
nowa ścieżka #1© WojtasRoweras
nowa ścieżka #2© WojtasRoweras
Dane wycieczki:
Km: | 23.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 21.40 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 16.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
dzień 5 - kolejkami po Trójmieście i pociągiem do domu!
Piątek, 27 lipca 2012 | dodano:03.08.2012Kategoria Gdańsk 2012
Piątkowy poranek.
Zgodnie z moją decyzją od 9 siedzimy w SKM i jedziemy do Gdyni.
Tradycyjnie, kiedy z kimś wyjeżdżam w dalszą podróż, staję się przewodnikiem wycieczki. W szaleńczym tempie zwiedzamy Gdynię.
Na zdjęciu niszczyciel typu Grom, ORP Błyskawica. Statek zwodowano w 1936 roku i wprowadzono do służby w Marynarce Wojennej rok później. Brał on udział w bitwie o Narwik i ewakuacji brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego i wojsk francuski spod Dunkierki.
Pozdrawiamy marynarzy ;)
Kawałek dalej stoi trzymasztowy żaglowiec zbudowany w 1909 roku. Jest to oczywiście Dar Pomorza. Oba statki są obecnie statkami-muzeami. Podchodzimy bliżej i słyszymy niemieckojęzyczną opowieść o historii żaglowca.
Pstrykamy fotkę fontannie na skwerze Kościuszki.
Dziękuję Mikołajowi za to zdjęcie. Kiedy zobaczyłem te maszyny zacząłem skakać jak dziecko i wołać: "JA CHCĘ TROLEJBUS!" :) Komentarz mojego dziadka widzącego zdjęcie bezcenny: "To tam jeszcze jeździ?!"
Wsiadamy po raz drugi dziś w SKM i lecimy do Sopotu. Tam biegniemy w kierunku molo. Tutaj na zdjęciu Krzywy Domek w tym mieście.
Szukając informacji o Sopocie znalazłem ciekawostkę: jest to najmniejsze miasto na prawach powiatu w Polsce.
Jest to jedno z najatrakcyjniejszych miast w Polsce. I zarazem jedno z najdroższych. W Sopocie są 3 hotele pięciogwiazdkowe (tj. Sofitel Grand, Sheraton Sopot, Rezydent), 2 czterogwiazdkowe (Hotel Haffner i Hotel Bayjonn) oraz trzygwiazdkowe (Hotel Europa, Hotel Villa Baltica, Hotel Opera).
Molo w Sopocie jest najdłuższym drewnianym molo w Europie. Ma aż 512 metrów długości.
Mówiąc po poznańsku, wuchta wiary.
Zdjęcie na molo musi być!
No i z Sopotu biegiem, żeby znów wsiąść w SKM. Tym razem przewodnik mówi: GDAŃSK OLIWA moi drodzy :)
Na Oliwie wkraczamy do parku i mkniemy do katedry. Tylko na tyle starczy nam czasu.
Po chwili kluczenia odnajdujemy Archikatedrę Gdańską. Obiekt prezentuje się fantastycznie. Fuksem udaje nam się załapać na organowy koncert. Pięknie brzmiały te oliwskie organy.
Przy katedrze stoi taki oto punkt informacyjny. Sprawdzam jak się dostać do Stoczni. Hmm, wsiadamy w tramwaj nr 2!
Wysiadamy w środku miasta, przy Bramie Oliwskiej. Mkniemy w kierunku stoczni.
Najsłynniejsze Gdańskie liceum. Do "jedynki" chodzili między innymi: obecny prezydent miasta Paweł Adamowicz, "Rudi" Rudolf Schuberth, Krzysztof Skiba czy premier Donald Tusk.
Chciałem zdjęcie przy Pomniku Poległych Stoczniowców to mam..
Słynna brama z głośnym ostatnio dopiskiem:"im. Lenina".
21 postulatów wiszących na bramie nr 2.
Spod stoczni odprowadzam Mikołaja i jego koleżankę Magdę na dworzec. Mijamy opancerzony wóz milicji z czasów tłumienia strajków. Szkoda, że fotka kiepskiej jakości.
Wracam do domu gdzie oczekuje mnie już pani ciocia Grażynka opiekująca się nami od środy do piątku.
Tutaj wspólne zdjęcie :)
Sesja na Głównym. Poznajemy tutaj wielu rowerzystów, których pozdrawiam. Jeden pan pyta nas o trasę i dalsze plany, dowiadujemy się, że z rodziną przyjechał tutaj z Opola. Szacunek!
Jakimś cudem udaje nam się wsiąść do załadowanego po brzegi wagonu. Rowery są ściśnięte w przedsionku. Jedziemy 30 km w tym miejscu, a z nami 10-15 stoczniowców, robotników i tak dalej. Słuchamy ciekawych opowieści, wyczuwamy alkohol w powietrzu i wdychamy papierosowy dym. Katastrofa :)
Na stacji w Tczewie wysiada połowa pasażerów pociągu. Możemy przenieść się do wnętrza wagonu. Ustawiamy rowery i tak podróżujemy przez 4 godziny, aż do Poznania.
Na Głównym w Poznaniu biegnę strzelić fotkę unikatowym lokomotywom ;)
A teraz czas na podziękowania.
W pierwszej kolejności chciałbym podziękować mojej mamie za całą okazaną troskę, odbieranie telefonów, pieniądze :D, dobre rady, których nie zawsze słuchałem i mimowolne pogodzenie się z decyzją o podróży!
W drugiej kolejności chcę serdecznie podziękować Krzysiowi "benaskowi" za maszynę, na której miałem przyjemność podróżować, wkręcenie mnie w rowerowy klimat i wpojenie mi szacunku do dwóch kółek i świata, który widzę jadąc.
Dalej, podziękować pragnę wszystkim kierowcom, którzy nas nie rozjechali, starali się uważać jadąc i respektowali to, że my też popełniamy błędy i zdarza nam się zmęczyć.
Dziękuję naszemu najwierniejszemu kibicowi "Korkowi". Aga codziennie musiała być na bieżąco z informacjami i bardzo się o nas martwiła. Bardzo sympatyczne!
Dziękuję wszystkim, którzy obserwują bloga i ściskają kciuki za moje pomysły, czytaj, przyjaciołom, znajomym i tak dalej i tak dalej.
Dziękuję Mateuszowi, Krystianowi i Jędrzejowi z Ostroroga za przywitanie mnie z piątku na sobotę o 1 w nocy! Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi!
Ukłony w kierunku zaplecza gastronomicznego wycieczki, czyli panny Aleksandry, która uszykowała nam blok czekoladowy. Było pysznie!
Dziękuję kuzynowi Mikołaja, Pawłowi i jego dziewczynie Gosi, za wieczorną wycieczkę po Gdańsku i poświęcony nam czas.
Dziękuję również ukochanej pani cioci, do której na końcu mówiłem już per "ciociu", za wszystkie rozmowy w jej mieszkaniu, śniadania, obiady, kolacje, całą troskę, informacje o tym co warto zobaczyć!
Ale nade wszystko dziękuję Mikołajowi, bez którego tej wycieczki by nie było. Przepraszam Cię drogi Mikołaju za moje nerwowe zachowanie kiedy brakowało sił, za trochę za dużo brawury momentami, głupie decyzje i tak dalej. Dziękuję za to, że się wybraliśmy w tę podróż, bo spełniło się moje ogromne marzenie. Bardzo miło spędziliśmy ten czas i będziemy bardzo długo to wspominać. Sam kiedy oglądam zdjęcia przypominam sobie wiele śmiesznych historii. Mam nadzieję, że to nie ostatnia nasza podróż, wszak, Alpy ciągle na nas czekają.
Całą podróż dedykuję jednak osobie, której wśród żywych już nie ma...
Zgodnie z moją decyzją od 9 siedzimy w SKM i jedziemy do Gdyni.
Tradycyjnie, kiedy z kimś wyjeżdżam w dalszą podróż, staję się przewodnikiem wycieczki. W szaleńczym tempie zwiedzamy Gdynię.
Na zdjęciu niszczyciel typu Grom, ORP Błyskawica. Statek zwodowano w 1936 roku i wprowadzono do służby w Marynarce Wojennej rok później. Brał on udział w bitwie o Narwik i ewakuacji brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego i wojsk francuski spod Dunkierki.
ORP Błyskawica© WojtasRoweras
Pozdrawiamy marynarzy ;)
marynarze na nabrzeżu© WojtasRoweras
Kawałek dalej stoi trzymasztowy żaglowiec zbudowany w 1909 roku. Jest to oczywiście Dar Pomorza. Oba statki są obecnie statkami-muzeami. Podchodzimy bliżej i słyszymy niemieckojęzyczną opowieść o historii żaglowca.
Dar Pomorza i niemieckie wycieczki© WojtasRoweras
Dar Pomorza© WojtasRoweras
Pstrykamy fotkę fontannie na skwerze Kościuszki.
fontanna na Skwerze Kościuszki© WojtasRoweras
Dziękuję Mikołajowi za to zdjęcie. Kiedy zobaczyłem te maszyny zacząłem skakać jak dziecko i wołać: "JA CHCĘ TROLEJBUS!" :) Komentarz mojego dziadka widzącego zdjęcie bezcenny: "To tam jeszcze jeździ?!"
Trolejbus na gdyńskiej ulicy© WojtasRoweras
Wsiadamy po raz drugi dziś w SKM i lecimy do Sopotu. Tam biegniemy w kierunku molo. Tutaj na zdjęciu Krzywy Domek w tym mieście.
krzywy domek Sopot© WojtasRoweras
Szukając informacji o Sopocie znalazłem ciekawostkę: jest to najmniejsze miasto na prawach powiatu w Polsce.
Sopot w obiektywie© WojtasRoweras
Jest to jedno z najatrakcyjniejszych miast w Polsce. I zarazem jedno z najdroższych. W Sopocie są 3 hotele pięciogwiazdkowe (tj. Sofitel Grand, Sheraton Sopot, Rezydent), 2 czterogwiazdkowe (Hotel Haffner i Hotel Bayjonn) oraz trzygwiazdkowe (Hotel Europa, Hotel Villa Baltica, Hotel Opera).
Sopot w obiektywie© WojtasRoweras
Molo w Sopocie jest najdłuższym drewnianym molo w Europie. Ma aż 512 metrów długości.
molo w Sopocie© WojtasRoweras
Mówiąc po poznańsku, wuchta wiary.
wuchta wiary© WojtasRoweras
Zdjęcie na molo musi być!
foto na molo© WojtasRoweras
No i z Sopotu biegiem, żeby znów wsiąść w SKM. Tym razem przewodnik mówi: GDAŃSK OLIWA moi drodzy :)
Na Oliwie wkraczamy do parku i mkniemy do katedry. Tylko na tyle starczy nam czasu.
park na Oliwie© WojtasRoweras
zakaz dokarmiania gołębi© WojtasRoweras
alejka parku oliwskiego© WojtasRoweras
dwór w parku oliwskim© WojtasRoweras
wifi jest, rowerom wstęp wzbroniony© WojtasRoweras
dwór na Oliwie© WojtasRoweras
Po chwili kluczenia odnajdujemy Archikatedrę Gdańską. Obiekt prezentuje się fantastycznie. Fuksem udaje nam się załapać na organowy koncert. Pięknie brzmiały te oliwskie organy.
katedra oliwska© WojtasRoweras
boczne wejście do katedry© WojtasRoweras
organy oliwskie© WojtasRoweras
nawa boczna katedry© WojtasRoweras
jedna z części organów© WojtasRoweras
kaplica w katedrze© WojtasRoweras
ołtarz główny katedry© WojtasRoweras
fasada katedry na Oliwie© WojtasRoweras
Przy katedrze stoi taki oto punkt informacyjny. Sprawdzam jak się dostać do Stoczni. Hmm, wsiadamy w tramwaj nr 2!
Wojtek bawi się informacją© WojtasRoweras
Wysiadamy w środku miasta, przy Bramie Oliwskiej. Mkniemy w kierunku stoczni.
Stocznia Gdańska© WojtasRoweras
Najsłynniejsze Gdańskie liceum. Do "jedynki" chodzili między innymi: obecny prezydent miasta Paweł Adamowicz, "Rudi" Rudolf Schuberth, Krzysztof Skiba czy premier Donald Tusk.
LO nr 1 w Gdańsku© WojtasRoweras
Chciałem zdjęcie przy Pomniku Poległych Stoczniowców to mam..
Pomnik Poległych Stoczniowców 1970© WojtasRoweras
Słynna brama z głośnym ostatnio dopiskiem:"im. Lenina".
Słynna brama nr 2 Stoczni Gdańskiej© WojtasRoweras
21 postulatów wiszących na bramie nr 2.
21 postulatów© WojtasRoweras
Spod stoczni odprowadzam Mikołaja i jego koleżankę Magdę na dworzec. Mijamy opancerzony wóz milicji z czasów tłumienia strajków. Szkoda, że fotka kiepskiej jakości.
opancerzony wóz milicji© WojtasRoweras
Wracam do domu gdzie oczekuje mnie już pani ciocia Grażynka opiekująca się nami od środy do piątku.
Karutek podczas sesji© WojtasRoweras
Tutaj wspólne zdjęcie :)
pani ciocia Grażynka i my© WojtasRoweras
Sesja na Głównym. Poznajemy tutaj wielu rowerzystów, których pozdrawiam. Jeden pan pyta nas o trasę i dalsze plany, dowiadujemy się, że z rodziną przyjechał tutaj z Opola. Szacunek!
na głównym w Gdańsku© WojtasRoweras
Gdańsk Główny© WojtasRoweras
Jakimś cudem udaje nam się wsiąść do załadowanego po brzegi wagonu. Rowery są ściśnięte w przedsionku. Jedziemy 30 km w tym miejscu, a z nami 10-15 stoczniowców, robotników i tak dalej. Słuchamy ciekawych opowieści, wyczuwamy alkohol w powietrzu i wdychamy papierosowy dym. Katastrofa :)
Na stacji w Tczewie wysiada połowa pasażerów pociągu. Możemy przenieść się do wnętrza wagonu. Ustawiamy rowery i tak podróżujemy przez 4 godziny, aż do Poznania.
nasze maszyny w wagonie© WojtasRoweras
karmię nałóg a Majk strzela© WojtasRoweras
brudna szyba pociągu i widok z okna© WojtasRoweras
Poznań Główny, nareszcie dom© WojtasRoweras
nowe skrzydło dworca głównego w Poznaniu© WojtasRoweras
Na Głównym w Poznaniu biegnę strzelić fotkę unikatowym lokomotywom ;)
o proszę, lokomotywa w malowaniu flagi greckiej© WojtasRoweras
A teraz czas na podziękowania.
W pierwszej kolejności chciałbym podziękować mojej mamie za całą okazaną troskę, odbieranie telefonów, pieniądze :D, dobre rady, których nie zawsze słuchałem i mimowolne pogodzenie się z decyzją o podróży!
W drugiej kolejności chcę serdecznie podziękować Krzysiowi "benaskowi" za maszynę, na której miałem przyjemność podróżować, wkręcenie mnie w rowerowy klimat i wpojenie mi szacunku do dwóch kółek i świata, który widzę jadąc.
Dalej, podziękować pragnę wszystkim kierowcom, którzy nas nie rozjechali, starali się uważać jadąc i respektowali to, że my też popełniamy błędy i zdarza nam się zmęczyć.
Dziękuję naszemu najwierniejszemu kibicowi "Korkowi". Aga codziennie musiała być na bieżąco z informacjami i bardzo się o nas martwiła. Bardzo sympatyczne!
Dziękuję wszystkim, którzy obserwują bloga i ściskają kciuki za moje pomysły, czytaj, przyjaciołom, znajomym i tak dalej i tak dalej.
Dziękuję Mateuszowi, Krystianowi i Jędrzejowi z Ostroroga za przywitanie mnie z piątku na sobotę o 1 w nocy! Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi!
Ukłony w kierunku zaplecza gastronomicznego wycieczki, czyli panny Aleksandry, która uszykowała nam blok czekoladowy. Było pysznie!
Dziękuję kuzynowi Mikołaja, Pawłowi i jego dziewczynie Gosi, za wieczorną wycieczkę po Gdańsku i poświęcony nam czas.
Dziękuję również ukochanej pani cioci, do której na końcu mówiłem już per "ciociu", za wszystkie rozmowy w jej mieszkaniu, śniadania, obiady, kolacje, całą troskę, informacje o tym co warto zobaczyć!
Ale nade wszystko dziękuję Mikołajowi, bez którego tej wycieczki by nie było. Przepraszam Cię drogi Mikołaju za moje nerwowe zachowanie kiedy brakowało sił, za trochę za dużo brawury momentami, głupie decyzje i tak dalej. Dziękuję za to, że się wybraliśmy w tę podróż, bo spełniło się moje ogromne marzenie. Bardzo miło spędziliśmy ten czas i będziemy bardzo długo to wspominać. Sam kiedy oglądam zdjęcia przypominam sobie wiele śmiesznych historii. Mam nadzieję, że to nie ostatnia nasza podróż, wszak, Alpy ciągle na nas czekają.
Całą podróż dedykuję jednak osobie, której wśród żywych już nie ma...
Dane wycieczki:
Km: | 2.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:11 | km/h: | 10.91 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
dzień 4 - spacerem po Gdańsku
Czwartek, 26 lipca 2012 | dodano:03.08.2012Kategoria Gdańsk 2012
będą zdjęcia, nie będzie opisu :)
krzyż na Gradowej© WojtasRoweras
panorama z Gradowej© WojtasRoweras
panorama z Gradowej© WojtasRoweras
nad Motławą© WojtasRoweras
hotel Hilton Gdańsk© WojtasRoweras
nad Motławą 2© WojtasRoweras
uśmiech! :)© WojtasRoweras
Żuraw na Pobrzeżu© WojtasRoweras
ss Sołdek - statek muzeum© WojtasRoweras
Ośrodek Kultury Morskiej© WojtasRoweras
Małgośka coming!© WojtasRoweras
budynki w Gdańsku© WojtasRoweras
Mercedes retro© WojtasRoweras
zabudowa Śródmieścia© WojtasRoweras
luksus na nabrzeżu© WojtasRoweras
coś dla Rowerzysty!© WojtasRoweras
uciekająca panna młoda© WojtasRoweras
Zielona Brama z jednej strony© WojtasRoweras
i z drugiej - siedziba Lecha Wałęsy© WojtasRoweras
Długi Targ wieczorem© WojtasRoweras
budynek Ratusza© WojtasRoweras
podświetlony Neptun© WojtasRoweras
Dwór Artusa© WojtasRoweras
lampion przy Ratuszu© WojtasRoweras
wieża Ratusza© WojtasRoweras
Kościół Mariacki© WojtasRoweras
rowerzysta skacze!© WojtasRoweras
PGE Arena Gdańsk nocą© WojtasRoweras
Skarpowa nocą© WojtasRoweras
Wojtek nocą :)© WojtasRoweras
Gdańsk się buduje© WojtasRoweras
chyba się zamyśliłem ?© WojtasRoweras
partyjka snookera nie zaszkodzi© WojtasRoweras
Dane wycieczki:
Km: | 0.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:01 | km/h: | 0.60 |
Pr. maks.: | 1.00 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
dzień 3 - Góry w Gdańsku
Środa, 25 lipca 2012 | dodano:01.08.2012Kategoria Gdańsk 2012
Nareszcie nadszedł upragniony poranek dnia trzeciego. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, wiedzieliśmy, że jeszcze sporo pod górę. Nastroje jednak wspaniałe, ponieważ to już ostatnie 60km. Pani z pensjonatu zaspała, nasze maszyny wyciągamy za przyzwoleniem jej mamy. Ruszamy z lekkim opóźnieniem.
Takie widoki roztaczały się przez całą już drogę do Gdańska. Sporo wzniesień, niewiele wypłaszczeń, a po prawej i lewej górka za górką.
A oto proszę oglądających najbardziej paskudny donosiciel - donosi niechciane dzieci.
Piękne zakręty, tylko czemu pod górę?!
no tak, na trasie cały czas przyświecało nam słonko. Myślał ktoś kiedyś, co by było gdyby nam zgasło? :(
EJ EJ EJ! MY JEDZIEMY DO GDAŃSKA CZY W GÓRY?!
tak.. kiedy skończyły się pola zaczął się naprawdę ciekawy podjazd i wszechobecny las. okazało się, że za tym wzniesieniem było naprawdę ciekawie w dół. Jechaliśmy przez dobre 10km ze średnią prędkością przekraczającą 40 kilometrów na godzinę. PO prawej i lewej stronie las położony na fałdach ziemi. Momentami robiło się dosłownie ciemno na drodze. Coś pięknego! i ten wiatr w kasku!
A tu sobie jadę ja:
A tu sobie jedzie dyktator tempa :)
na pewno dobrze jedziemy, uff!
żadne prawo, lewo, PROSTO PANIE, PRO-STO!
Tylko 12.. Ale coraz bardziej płasko! :)
PANIE I PANOWIE, TAK SIĘ ZDOBYWA GDAŃSK. GDAŃSK NIE JEST JUŻ WOLNYM MIASTEM, OD DZIŚ JEST NASZ! :)
WE ARE THE CHAMPIONS!
takie tam widoczki jeszcze na rowerku ;)
część drugaaaa...
Rowerowy raj, każde szanujące się miasto musi w to zainwestować. Ścieżki rowerowe lepszy niż drogi obok :)
Takie widoki roztaczały się przez całą już drogę do Gdańska. Sporo wzniesień, niewiele wypłaszczeń, a po prawej i lewej górka za górką.
po górach, dolinach© WojtasRoweras
A oto proszę oglądających najbardziej paskudny donosiciel - donosi niechciane dzieci.
donosiciel dzieci - bocian© WojtasRoweras
Piękne zakręty, tylko czemu pod górę?!
kręte drogi przed nami© WojtasRoweras
no tak, na trasie cały czas przyświecało nam słonko. Myślał ktoś kiedyś, co by było gdyby nam zgasło? :(
sunshine, sunshine reggae© WojtasRoweras
EJ EJ EJ! MY JEDZIEMY DO GDAŃSKA CZY W GÓRY?!
w góry czy nad morze?!© WojtasRoweras
i jeszcze jedne pola© WojtasRoweras
tak.. kiedy skończyły się pola zaczął się naprawdę ciekawy podjazd i wszechobecny las. okazało się, że za tym wzniesieniem było naprawdę ciekawie w dół. Jechaliśmy przez dobre 10km ze średnią prędkością przekraczającą 40 kilometrów na godzinę. PO prawej i lewej stronie las położony na fałdach ziemi. Momentami robiło się dosłownie ciemno na drodze. Coś pięknego! i ten wiatr w kasku!
A tu sobie jadę ja:
jadę sobie za Majkiem© WojtasRoweras
A tu sobie jedzie dyktator tempa :)
Mikołaj i jego aparat© WojtasRoweras
na pewno dobrze jedziemy, uff!
droga prowadzi do Gdańska© WojtasRoweras
żadne prawo, lewo, PROSTO PANIE, PRO-STO!
prosto, prosto!© WojtasRoweras
Tylko 12.. Ale coraz bardziej płasko! :)
już tylko 12© WojtasRoweras
PANIE I PANOWIE, TAK SIĘ ZDOBYWA GDAŃSK. GDAŃSK NIE JEST JUŻ WOLNYM MIASTEM, OD DZIŚ JEST NASZ! :)
WE ARE THE CHAMPIONS!
WE ARE THE CHAMPIONS!© WojtasRoweras
A TO PRAWDZIWY CHAMPION© WojtasRoweras
takie tam widoczki jeszcze na rowerku ;)
widoki w Gdańsku© WojtasRoweras
część drugaaaa...
Gdańsk part2© WojtasRoweras
Rowerowy raj, każde szanujące się miasto musi w to zainwestować. Ścieżki rowerowe lepszy niż drogi obok :)
na takich ścieżkach się woziliśmy© WojtasRoweras
Dane wycieczki:
Km: | 60.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:37 | km/h: | 22.95 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
dzień 2 - "i znowu górka?"
Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:01.08.2012Kategoria Gdańsk 2012
Dzień 2 zaczęliśmy w domku z pootwieranymi oknami. Arktyczne warunki doprowadzają nasze szczęki do rozdygotania. Tego dnia do pokonania są skromne 123 km do Kościerzyny. Staram się namówić Majka do produkcji zdjęć od rana.
Pierwszą mieściną, do której wjeżdżamy jest uśpione jeszcze Zakrzewo, wszak ruszamy o 6. Na fotce orientowany kościół, wschód słońca oświetla prezbiterium.
Po 23 km zjeżdżamy znów z dużą prędkością do Debrzna. Miasto położone jest na górce więc za chwilę już musimy się wspinać. Jak się okazało był to dopiero początek wspinaczek tego dnia. Mijamy tablicę z napisem "Województwo pomorskie" i wydajemy z siebie głośne: "OŁ JEA".
Droga do Człuchowa była dość mocno pofałdowana, ale jeszcze niezbyt męcząca. W mieście strzelamy kilka fotek. Oto szkoła:
Zamek Krzyżacki, który jest charakterystycznym, wyróżniającym się punktem panoramy miejskiej.
Budynek Starostwa Powiatowego
W "Żabce" kupujemy banany i przemieszczamy się do Chojnic. Chojnice - zjazd, cudowna panorama miasta na niewielkich wzniesieniach. I foteczka:
Wjeżdżamy do centrum:
W przecudownym parku Majk pstryka fotki. Mnie, smarującego mięśnie, zaczepia pewien pan:
-Jak się turystom podróżuje?
-Fantastycznie, dziękujemy!
-Ach, kiedyś też rowerem jeździć lubiłem. Skąd, przepraszam, panowie jadą?
-Okolice Poznania..
-O! Poznańskie, no to kawałek, długo?
-Wczoraj wyruszliśmy.
-A no to bardzo ładne tempo macie!
-Dziękujemy, staramy się jak możemy. Jak wygląda droga w kierunku Kościerzyny? I jak to jest z tą słynną górą Wieżycą?
-Oj, tam rzeczywiście jest pod górę! Trzeba jechać na drugim biegu (śmiech).
-Dziękujemy za informację...
-... a ta Wieżyca, no to, my na tą okolicę mówimy Szwajcaria Kaszub. Nie przeszkadzam , życzę powodzenia!
Pan podreptał dalej i zaczepił następnych przechodniów, tym razem tutejszych, chyba jego znajomych.
Słowa o Szwajcarii Kaszub każą mi się dokładnie zastanowić przed wyborem trasy dnia 3. W Chojnicach Majk kupuje ładowarkę do telefonu, której zapomniał zabrać z domu. Pozdrawiamy miłego przechodnia z parku!
Mimo upału, około godziny 10 podejmuję, jak się później okazuje, właściwą, jednoosobową decyzję o dalszej jeździe. Do Kościerzyny około 65 km. Profil trasy był wręcz katastrofalnie wyczerpujący, ale wbrew pozorom dość szybki. Ciągłe podjazdy dużo bardziej strome doprowadzają nas do ogromnego zmęczenia. Przepraszam z tego miejsca Mikołaja za spięcia, których nie brakowało. Robimy po drodze bardzo częste postoje.
tak wyglądasz kiedy jedziesz w 30stopniowym upale ;)
Ostatnie 20km to już tylko modlitwa o szczęśliwą metę w mieście docelowym. Na 8km przed miastem wykonujemy ostatni zjazd na drogę do Kościerzyny. Profil trasy się nie zmienia, ciągle w górę. Ostatni postój wymuszam okrzykiem: "NIE DAM RADY!" na kilometr przed tablicą z nazwą miasta. Szybko odbijamy w prawo. Krzyknąłem dlatego, że tablica umieszczona jest na szczycie ostatniego, nieprzyjemnego, wzniesienia, które wyłoniło się zza drzew.
Kiedy ja się kąpię Majk zamawia pizzę. Lecimy do pobliskiego sklepu, kupujemy banany uzupełniamy kalorie.
Opalenizna dnia drugiego.
Internet! i dobranoc!
poranek na trasie© WojtasRoweras
takie tam w ocieplaczu© WojtasRoweras
Majk - takie tam sobie strzelam :)© WojtasRoweras
Pierwszą mieściną, do której wjeżdżamy jest uśpione jeszcze Zakrzewo, wszak ruszamy o 6. Na fotce orientowany kościół, wschód słońca oświetla prezbiterium.
orientowany kościół w Zakrzewie© WojtasRoweras
kościół w Zakrzewie, wieża© WojtasRoweras
uliczka w Zakrzewie© WojtasRoweras
Po 23 km zjeżdżamy znów z dużą prędkością do Debrzna. Miasto położone jest na górce więc za chwilę już musimy się wspinać. Jak się okazało był to dopiero początek wspinaczek tego dnia. Mijamy tablicę z napisem "Województwo pomorskie" i wydajemy z siebie głośne: "OŁ JEA".
kościół po drodze© WojtasRoweras
Droga do Człuchowa była dość mocno pofałdowana, ale jeszcze niezbyt męcząca. W mieście strzelamy kilka fotek. Oto szkoła:
Szkoła Agrobiznesu w Człuchowie© WojtasRoweras
z rowerami na postoju© WojtasRoweras
Zamek Krzyżacki, który jest charakterystycznym, wyróżniającym się punktem panoramy miejskiej.
zamek krzyżacki w Człuchowie© WojtasRoweras
zamek krzyżacki w Człuchowie© WojtasRoweras
Magic Mike :)© WojtasRoweras
Budynek Starostwa Powiatowego
Starostwo Powiatowe Człuchów© WojtasRoweras
W "Żabce" kupujemy banany i przemieszczamy się do Chojnic. Chojnice - zjazd, cudowna panorama miasta na niewielkich wzniesieniach. I foteczka:
Wojtek wjeżdża do Chojnic© WojtasRoweras
Wjeżdżamy do centrum:
sukiennice w Chojnicach© WojtasRoweras
W przecudownym parku Majk pstryka fotki. Mnie, smarującego mięśnie, zaczepia pewien pan:
-Jak się turystom podróżuje?
-Fantastycznie, dziękujemy!
-Ach, kiedyś też rowerem jeździć lubiłem. Skąd, przepraszam, panowie jadą?
-Okolice Poznania..
-O! Poznańskie, no to kawałek, długo?
-Wczoraj wyruszliśmy.
-A no to bardzo ładne tempo macie!
-Dziękujemy, staramy się jak możemy. Jak wygląda droga w kierunku Kościerzyny? I jak to jest z tą słynną górą Wieżycą?
-Oj, tam rzeczywiście jest pod górę! Trzeba jechać na drugim biegu (śmiech).
-Dziękujemy za informację...
-... a ta Wieżyca, no to, my na tą okolicę mówimy Szwajcaria Kaszub. Nie przeszkadzam , życzę powodzenia!
Pan podreptał dalej i zaczepił następnych przechodniów, tym razem tutejszych, chyba jego znajomych.
zegar słoneczny w Chojnicach© WojtasRoweras
fontanna, staw, park w Chojnicach© WojtasRoweras
chojnicki park© WojtasRoweras
szachownica w parku© WojtasRoweras
może partyjkę zagramy?© WojtasRoweras
Słowa o Szwajcarii Kaszub każą mi się dokładnie zastanowić przed wyborem trasy dnia 3. W Chojnicach Majk kupuje ładowarkę do telefonu, której zapomniał zabrać z domu. Pozdrawiamy miłego przechodnia z parku!
Mimo upału, około godziny 10 podejmuję, jak się później okazuje, właściwą, jednoosobową decyzję o dalszej jeździe. Do Kościerzyny około 65 km. Profil trasy był wręcz katastrofalnie wyczerpujący, ale wbrew pozorom dość szybki. Ciągłe podjazdy dużo bardziej strome doprowadzają nas do ogromnego zmęczenia. Przepraszam z tego miejsca Mikołaja za spięcia, których nie brakowało. Robimy po drodze bardzo częste postoje.
Męcikał i bezcenna mina© WojtasRoweras
tak wyglądasz kiedy jedziesz w 30stopniowym upale ;)
zmęczony zapycham się hot dogiem© WojtasRoweras
Majk też wcina© WojtasRoweras
Kościół Wszystkich Świętych w Brusach© WojtasRoweras
pola na trasie© WojtasRoweras
Ostatnie 20km to już tylko modlitwa o szczęśliwą metę w mieście docelowym. Na 8km przed miastem wykonujemy ostatni zjazd na drogę do Kościerzyny. Profil trasy się nie zmienia, ciągle w górę. Ostatni postój wymuszam okrzykiem: "NIE DAM RADY!" na kilometr przed tablicą z nazwą miasta. Szybko odbijamy w prawo. Krzyknąłem dlatego, że tablica umieszczona jest na szczycie ostatniego, nieprzyjemnego, wzniesienia, które wyłoniło się zza drzew.
pomnik Wybickiego w Kościerzynie© WojtasRoweras
Kiedy ja się kąpię Majk zamawia pizzę. Lecimy do pobliskiego sklepu, kupujemy banany uzupełniamy kalorie.
Wojtek wrócił z pod prysznica© WojtasRoweras
daj już spokój, muzyki słucham© WojtasRoweras
Majku, dlaczego bez uśmiechu? :)© WojtasRoweras
Opalenizna dnia drugiego.
przywiązanie do rowerowego stroju część 1© WojtasRoweras
i część druga. Majkowa noga© WojtasRoweras
widok z okna naszego pokoiku© WojtasRoweras
Internet! i dobranoc!
karmię nałóg© WojtasRoweras
Dane wycieczki:
Km: | 124.42 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:37 | km/h: | 22.15 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
dzień 1 - no to jedziemy!
Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano:01.08.2012Kategoria Gdańsk 2012
Około godziny 5:30, 23. lipca 2012 roku moje wielkie marzenie zaczęło się spełniać. Mnie, mój bagaż, a nade wszystko rowerek, pożegnała moja mama, a powitał mroźny poranek i wielkopolski asfalt. Dość szybkim tempem dostałem się do Obrzycka, gdzie czekać miał drugi uczestnik wyprawy, dobrze znany, genialny fotograf i człowiek od dyktowania tempa w czasie kryzysu - MAJK! (Brawa!)
Właśnie, słowem wytłumaczenia wszystkiego niewtajemniczonym czytelnikom ninijszego bloga: na początku lipca pojawiła się realna szansa rowerowej wyprawy do Gdańska. Kilkudniowy wyjazd rowerem był moim marzeniem od dawna, więc kilka dni później postawiliśmy nasze rodziny przed faktem dokonanym i wybraliśmy się w podróż.
Kilka minut po godzinie 6 wyjechaliśmy w kierunku Złotowa. Wycieczkę zaplanowaliśmy na 2 i pół dnia + 2 i pół dnia pobytu w Gdańsku, powrót pociągiem.
Dnia pierwszego do pokonania było około 120 kilometrów. Poniedziałek, wg zapowiedzi meteorologów miał być dniem ciepłym, ale przyjemnym i takim się na szczęście okazał. Pierwszy przystanek po kilkunastu minutach rozgrzewkowej jazdy mieliśmy w okolicach Klempicza. Tutaj sfotografowaliśmy poniższy pomnik.
Od zimna strasznie bolały palce u rąk i uszy. Dalej pognaliśmy w kierunku Czarnkowa, zatrzymując się tylko, aby zrobić zdjęcie Sanktuarium w Lubaszu.
Droga cały czas była dość płaska z jedynie niewielkimi przewyższeniami. Czarnków powitał nas bardzo ciekawym, około 2 kilometrowym i dość stromym zjazdem, gdzie padł rekord prędkości dnia pierwszego, 44km/h. Baliśmy się przyspieszać bardziej, gdyż bagaż doprowadzał rower do niestabilności.
W Czarnkowie odpoczęliśmy nieco, dzięki uprzejmości starszego pana z pieskiem, którego oczywiście serdecznie pozdrawiam, odnaleźliśmy piekarnię, gdzie zakupiłem bułeczki. Usiedliśmy w celu konsumpcji owych bułeczek, na przystanku autobusowym przykuwając uwagę pewnej pani czekającej na autobus i podejrzliwie zerkającej ukradkiem na nas.
Po krótkim odpoczynku usiedliśmy na rowery i pociągnęliśmy w kierunku wyjazdu z miasta. Wyjazd okazał się bardzo stromym podjazdem. Wspinaczkę tą oznaczono znakiem dobrze znanym wszystkim rowerowym góralom (ale nie nam!). Ślimaczym tempem jakoś udało mi się doczłapać do szczytu. Pozdrawiamy także Miśków bawiących się suszarką na górze!
Z Czarnkowa droga prowadziła do Ujścia. Miejscowość ta objawiła się przecudowną panoramą (odsyłam do Wujka Google) ze szczytu kolejnego zjazdu, bardzo podobnego do czarnkowskiego. Ten był jednak bardziej kręty i niebezpieczny.
Na postoju Majk pstryka, ja smaruję się maściami ;) Wspólnie jemy kaloryczny specjał przygotowany przez Olę, siostrę Mikołaja, dla której również ślę serdeczne pozdrowienia i podziękowania z tego miejsca! Blok czekoladowy uzupełniał stracone kalorie przez cały wyjazd, dodawał nam także słodyczy, sił i zapychał głodny żołądek.
Dalsza droga prowadziła na obwodnicę Piły drogą krajową nr 11. Po drodze mijamy znajomy mi samochód. Dzwonię więc na następnym postoju do mamy.
-Czy ten samochód (podaję rejestrację) to pan Jacek?
-(po chwili namysłu) ..tak, rzeczywiście.
Chwilę później dostaję wiadomość, że pan Jacek również nas zauważył, ale nie spodziewał się spotkać znajomych na trasie. Zaproponował nam śniadanko w Pile, ale niestety, brak czasu. Pozdrawiam pana Jacka! :)
Dojazd do Piły kojarzy mi się z martwymi zwierzętami, TIRami, oraz chamskimi osobówkami, walącymi na oślep przed siebie.
Po przejechaniu 3/4 długości obwodnicy patrzymy, a tu jakiś super mądry budowniczy Bob, który wszystko spierniczy, wpada na pomysł, że 500 metrów przed skrzyżowaniem walnie sobie zakazik wjazdu dla rowerów, a co, na zdrowie! :)
Pozdrawiamy mądrego budowniczego i nie wyprowadzamy go z błędu, że jest mądry.
Zakaz musimy złamać, mimo protestów kompana i obawy przed magicznymi suszarkami Miśków. Szybko skręcamy na skrzyżowaniu i już lecimy w kierunku Złotowa. Mijamy taki oto kościółek w Skórce:
i kawałek dalej, bliźniaczy w Krajence:
Na drodze do Złotowa, około 95 kilometra dopadł mnie potężny kryzys. Noga odmówiła mi posłuszeństwa, rwała od pięty po samo podudzie. Pozdrawiam nogę z dnia pierwszego! Fuksem dobiłem za prowadzącym na obiad, a później do domku. Po posileniu się pizzą w Złotowie i po sesji zdjęciowej mkniemy 12 km dalej na nocleg w Kujankach. Po drodze wypina mi się przednia lampa z zaczepu, którą traktuje najpierw autobus PKS a potem TIR. Dzień 1 zamykamy noclegiem i regnerację.
MUZYKA!
Właśnie, słowem wytłumaczenia wszystkiego niewtajemniczonym czytelnikom ninijszego bloga: na początku lipca pojawiła się realna szansa rowerowej wyprawy do Gdańska. Kilkudniowy wyjazd rowerem był moim marzeniem od dawna, więc kilka dni później postawiliśmy nasze rodziny przed faktem dokonanym i wybraliśmy się w podróż.
Kilka minut po godzinie 6 wyjechaliśmy w kierunku Złotowa. Wycieczkę zaplanowaliśmy na 2 i pół dnia + 2 i pół dnia pobytu w Gdańsku, powrót pociągiem.
Dnia pierwszego do pokonania było około 120 kilometrów. Poniedziałek, wg zapowiedzi meteorologów miał być dniem ciepłym, ale przyjemnym i takim się na szczęście okazał. Pierwszy przystanek po kilkunastu minutach rozgrzewkowej jazdy mieliśmy w okolicach Klempicza. Tutaj sfotografowaliśmy poniższy pomnik.
pomnik spadochroniarzy polsko-radzieckich© WojtasRoweras
Od zimna strasznie bolały palce u rąk i uszy. Dalej pognaliśmy w kierunku Czarnkowa, zatrzymując się tylko, aby zrobić zdjęcie Sanktuarium w Lubaszu.
sanktuarium w Lubaszu© WojtasRoweras
Droga cały czas była dość płaska z jedynie niewielkimi przewyższeniami. Czarnków powitał nas bardzo ciekawym, około 2 kilometrowym i dość stromym zjazdem, gdzie padł rekord prędkości dnia pierwszego, 44km/h. Baliśmy się przyspieszać bardziej, gdyż bagaż doprowadzał rower do niestabilności.
W Czarnkowie odpoczęliśmy nieco, dzięki uprzejmości starszego pana z pieskiem, którego oczywiście serdecznie pozdrawiam, odnaleźliśmy piekarnię, gdzie zakupiłem bułeczki. Usiedliśmy w celu konsumpcji owych bułeczek, na przystanku autobusowym przykuwając uwagę pewnej pani czekającej na autobus i podejrzliwie zerkającej ukradkiem na nas.
t-34 w Czarnkowie© WojtasRoweras
Po krótkim odpoczynku usiedliśmy na rowery i pociągnęliśmy w kierunku wyjazdu z miasta. Wyjazd okazał się bardzo stromym podjazdem. Wspinaczkę tą oznaczono znakiem dobrze znanym wszystkim rowerowym góralom (ale nie nam!). Ślimaczym tempem jakoś udało mi się doczłapać do szczytu. Pozdrawiamy także Miśków bawiących się suszarką na górze!
Z Czarnkowa droga prowadziła do Ujścia. Miejscowość ta objawiła się przecudowną panoramą (odsyłam do Wujka Google) ze szczytu kolejnego zjazdu, bardzo podobnego do czarnkowskiego. Ten był jednak bardziej kręty i niebezpieczny.
Na postoju Majk pstryka, ja smaruję się maściami ;) Wspólnie jemy kaloryczny specjał przygotowany przez Olę, siostrę Mikołaja, dla której również ślę serdeczne pozdrowienia i podziękowania z tego miejsca! Blok czekoladowy uzupełniał stracone kalorie przez cały wyjazd, dodawał nam także słodyczy, sił i zapychał głodny żołądek.
Kościół św. Mikołaja w Ujściu© WojtasRoweras
Ratusz w Ujściu© WojtasRoweras
rzeźba na Kalwarii Ujskiej© WojtasRoweras
rowery na postoju© WojtasRoweras
Dalsza droga prowadziła na obwodnicę Piły drogą krajową nr 11. Po drodze mijamy znajomy mi samochód. Dzwonię więc na następnym postoju do mamy.
-Czy ten samochód (podaję rejestrację) to pan Jacek?
-(po chwili namysłu) ..tak, rzeczywiście.
Chwilę później dostaję wiadomość, że pan Jacek również nas zauważył, ale nie spodziewał się spotkać znajomych na trasie. Zaproponował nam śniadanko w Pile, ale niestety, brak czasu. Pozdrawiam pana Jacka! :)
Dojazd do Piły kojarzy mi się z martwymi zwierzętami, TIRami, oraz chamskimi osobówkami, walącymi na oślep przed siebie.
Po przejechaniu 3/4 długości obwodnicy patrzymy, a tu jakiś super mądry budowniczy Bob, który wszystko spierniczy, wpada na pomysł, że 500 metrów przed skrzyżowaniem walnie sobie zakazik wjazdu dla rowerów, a co, na zdrowie! :)
Pozdrawiamy mądrego budowniczego i nie wyprowadzamy go z błędu, że jest mądry.
Zakaz musimy złamać, mimo protestów kompana i obawy przed magicznymi suszarkami Miśków. Szybko skręcamy na skrzyżowaniu i już lecimy w kierunku Złotowa. Mijamy taki oto kościółek w Skórce:
kościół w Skórce© WojtasRoweras
i kawałek dalej, bliźniaczy w Krajence:
bliźniaczy kościół w Krajence© WojtasRoweras
Na drodze do Złotowa, około 95 kilometra dopadł mnie potężny kryzys. Noga odmówiła mi posłuszeństwa, rwała od pięty po samo podudzie. Pozdrawiam nogę z dnia pierwszego! Fuksem dobiłem za prowadzącym na obiad, a później do domku. Po posileniu się pizzą w Złotowie i po sesji zdjęciowej mkniemy 12 km dalej na nocleg w Kujankach. Po drodze wypina mi się przednia lampa z zaczepu, którą traktuje najpierw autobus PKS a potem TIR. Dzień 1 zamykamy noclegiem i regnerację.
MUZYKA!
Pl. Kościuszki – kościół św. St. Kostki w Złotowie© WojtasRoweras
prześwietlony dawny budynek sądu rejonowego w Złotowie© WojtasRoweras
bałagan© WojtasRoweras
chomik Majk© WojtasRoweras
rowery w mojej sypialni© WojtasRoweras
SMILE© WojtasRoweras
Dane wycieczki:
Km: | 125.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:51 | km/h: | 21.38 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | 24.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Kopernika 2/5
Czwartek, 12 lipca 2012 | dodano:12.07.2012
Plany było bardziej wyczynowe, skończyło się tylko na nich. Dziś niestety straty, pościgi i pobyt nad Wartą.. Na szczęście, na świecie są wspaniali ludzie, którzy dbają o mój brzuch, pozdrawiam! :)
Kopernika 2/5© WojtasRoweras
Dane wycieczki:
Km: | 38.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 28.67 |
Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
warto jechać wzdłuż Warty
Wtorek, 10 lipca 2012 | dodano:12.07.2012
Turystyczny, tradycyjny, długi wyjazd. To lubię! Spokojne tempo, nowe okolice. tym razem mój celny trasowy strzał padł na Wartę.. Pojechać wzdłuż Warty i dużo zobaczyć. Udało się. Ciekawa droga, było co się powspinać, więc wpis powinien nazywać się "Po takiej drodze, będziesz miał łydy jak Usain Bolt". Ech.. chyba trochę nie wyszło :(
Kręcenie zacząłem w okolicach Obrzycka, później już z Olą i Majkiem w kierunku Wronek. Nasz obiekt zainteresowań ukazał się naszym oczom po wyjeździe z tego miasta. Szkoda, że w tamtym miejscu nie było się zatrzymać, gdyż na sporym wzniesieniu roztaczał się przepiękny widok na całą Wartę :) Gnaliśmy raz do góry, raz w dół, aż dojechaliśmy do Wartosławia. Tam zaczęło się wielkie fotografowanie. Brawa dla Mikołaja!
Na samym wjeździe naszym oczom ukazała się pokaźna budowla, która dziś służy jako kaplica cmentarna... Rzucając troszeczkę historii dodam, że kościół powstał w 1785 roku, pw. Trójcy Św. i jest obiektem późnobarokowym.
Smile! Photo time!
Ucieszony tym zdjęciem nie byłem, ale cóż. Następnie pognaliśmy w kierunku przeprawy promowej po drodze mijając kolejny kościół. Zdjęcie nieco prześwietlone. Ten obiekt jest starszy, neogotycki, poewangelicki, pw. Serca Jezusowego z 1854 roku. Efektowną wieżą jest zwieńczony.
Później w dół do Warty, gdzie już widać było przeprawę.. Efekty pracy Majka poniżej.
Nasza trójka, anonimowa :)
Dalej, za Wartosławiem doszliśmy do wniosku, że Polska krainą absurdów jest!
Poniższe zdjęcia prezentują niebywale klimatyczny staw i okolice, przez które przebiega gruntowa droga, zwana przez żartownisiów z centrali, drogą wojewódzką nr 145. Środek lasu, pozdrawiam! :)
W tych widokach zakochać się idzie...
Dalej pamiątkowa tablica w Pakawiu, wykonana w drewnie, z okazji 725 lecia lokacji wsi.
Mój Boże, jak tu pięknie można by powtarzać! Kiedy patrzy się na dniach na pola, można poczuć to samo co czuł wieszcz narod. "Rymy układam jak Mickiewicz Adam".
Tutaj mamy zjazd! Uwaga na radary :)
A tutaj słoneczko prezentuje efekty używania nowej pasty do zębów!
Chciałoby się podróżować taką bryczką! :)
Zjeżdżamy, wjeżdżamy do Biezdrowa.
W tej wsi znajduje się słynne sankturium Męki Pańskiej. W kruchcie kościoła znajduje się skrzynia. Czytając o tym miejscu natknąłem się na pewną legendę. Podobno w tej skrzyni zakopany był skarb, za który wybudowano kościół.
Ostatnie zdjęcie, niech nam żyje rower i fotografowie!
Do zobaczenia!
Kręcenie zacząłem w okolicach Obrzycka, później już z Olą i Majkiem w kierunku Wronek. Nasz obiekt zainteresowań ukazał się naszym oczom po wyjeździe z tego miasta. Szkoda, że w tamtym miejscu nie było się zatrzymać, gdyż na sporym wzniesieniu roztaczał się przepiękny widok na całą Wartę :) Gnaliśmy raz do góry, raz w dół, aż dojechaliśmy do Wartosławia. Tam zaczęło się wielkie fotografowanie. Brawa dla Mikołaja!
kościół z 1785 roku, obecnie kaplica cmentarna© WojtasRoweras
krzyż na cmentarzu, Wartosław© WojtasRoweras
Na samym wjeździe naszym oczom ukazała się pokaźna budowla, która dziś służy jako kaplica cmentarna... Rzucając troszeczkę historii dodam, że kościół powstał w 1785 roku, pw. Trójcy Św. i jest obiektem późnobarokowym.
Smile! Photo time!
taki sobie ja.© WojtasRoweras
Ucieszony tym zdjęciem nie byłem, ale cóż. Następnie pognaliśmy w kierunku przeprawy promowej po drodze mijając kolejny kościół. Zdjęcie nieco prześwietlone. Ten obiekt jest starszy, neogotycki, poewangelicki, pw. Serca Jezusowego z 1854 roku. Efektowną wieżą jest zwieńczony.
kościół z 1854 roku, Wartosław© WojtasRoweras
kościół w Wartosławiu, front© WojtasRoweras
Później w dół do Warty, gdzie już widać było przeprawę.. Efekty pracy Majka poniżej.
przeprawa promowa, Wartosław© WojtasRoweras
Warta na wysokości Wartosławia© WojtasRoweras
Nasza trójka, anonimowa :)
nasza trójca© WojtasRoweras
Dalej, za Wartosławiem doszliśmy do wniosku, że Polska krainą absurdów jest!
Poniższe zdjęcia prezentują niebywale klimatyczny staw i okolice, przez które przebiega gruntowa droga, zwana przez żartownisiów z centrali, drogą wojewódzką nr 145. Środek lasu, pozdrawiam! :)
droga wojewódzka nr 145© WojtasRoweras
droga wojewódzka numer 145© WojtasRoweras
W tych widokach zakochać się idzie...
Dalej pamiątkowa tablica w Pakawiu, wykonana w drewnie, z okazji 725 lecia lokacji wsi.
tablica pamiątkowa© WojtasRoweras
Mój Boże, jak tu pięknie można by powtarzać! Kiedy patrzy się na dniach na pola, można poczuć to samo co czuł wieszcz narod. "Rymy układam jak Mickiewicz Adam".
"Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem..."© WojtasRoweras
Tutaj mamy zjazd! Uwaga na radary :)
i w dół...!© WojtasRoweras
A tutaj słoneczko prezentuje efekty używania nowej pasty do zębów!
i płasko.. w stronę słońca!© WojtasRoweras
Chciałoby się podróżować taką bryczką! :)
bryczka© WojtasRoweras
Zjeżdżamy, wjeżdżamy do Biezdrowa.
zjazd do Biezdrowa© WojtasRoweras
W tej wsi znajduje się słynne sankturium Męki Pańskiej. W kruchcie kościoła znajduje się skrzynia. Czytając o tym miejscu natknąłem się na pewną legendę. Podobno w tej skrzyni zakopany był skarb, za który wybudowano kościół.
Kościół pw. św. Krzyża i św. Mikołaja, Biezdrowo© WojtasRoweras
Ostatnie zdjęcie, niech nam żyje rower i fotografowie!
z rowerem przez lata! :)© WojtasRoweras
Do zobaczenia!
Dane wycieczki:
Km: | 62.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 21.57 |
Pr. maks.: | 49.90 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |