Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2010
Dystans całkowity: | 243.30 km (w terenie 35.30 km; 14.51%) |
Czas w ruchu: | 14:32 |
Średnia prędkość: | 16.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 34.70 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 30.41 km i 1h 49m |
Więcej statystyk |
U Wojciecha Podwajamy Kilometry - Za Darmo :D
Wtorek, 22 czerwca 2010 | dodano:22.06.2010
Po wielu dniach rowerowej posuchy przyszedł czas na mocne uderzenie. Wybrałem się z Klaudią na, <myśli>, maksymalnie 20km wypad rowerem. Jak się szybko okazało 20km zaczęło się w piękny sposób rozwijać. O w tak piękny:
Dalej zaczęła się powiatowa Sahara :D Rowery bardzo długo musiały być prowadzone. Cóż uroki pięknej leśnej drogi ;)
W koło tylko drzewa:
Późniejsza droga okazała się niełatwa, ale po dojeździe do Jaryszewa wszystko zrobiło się przyjemne. Nawet nie spodziewałem się, że będziemy mieli takie unikatowe widoczki:
Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, ale również zadowoleniu, nie straciliśmy wcale tempa, wręcz było ono idealnie turystyczne. Klaudia jakoś wcale nie narzekała, co wydaje mi się ewenementem ;) Zwykle taka podróż kończy się troszkę gorzej. Jako rekompensata za trudy przeprawy przez Saharę zadecydowałem, że odwiedzimy pewne ciekawe miejsce bardzo blisko Warty..:
Spędziliśmy tam parę chwil, doszliśmy również do wniosku, że trzeba wybudować tu domek:
i nakupić koni (oraz wielbłądów :D). Droga powrotna była bardzo przyjemna. Jeden z fajniejszych wyjazdów się wykroił. Pozdrawiam ;)
Dalej zaczęła się powiatowa Sahara :D Rowery bardzo długo musiały być prowadzone. Cóż uroki pięknej leśnej drogi ;)
W koło tylko drzewa:
Późniejsza droga okazała się niełatwa, ale po dojeździe do Jaryszewa wszystko zrobiło się przyjemne. Nawet nie spodziewałem się, że będziemy mieli takie unikatowe widoczki:
Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, ale również zadowoleniu, nie straciliśmy wcale tempa, wręcz było ono idealnie turystyczne. Klaudia jakoś wcale nie narzekała, co wydaje mi się ewenementem ;) Zwykle taka podróż kończy się troszkę gorzej. Jako rekompensata za trudy przeprawy przez Saharę zadecydowałem, że odwiedzimy pewne ciekawe miejsce bardzo blisko Warty..:
Spędziliśmy tam parę chwil, doszliśmy również do wniosku, że trzeba wybudować tu domek:
i nakupić koni (oraz wielbłądów :D). Droga powrotna była bardzo przyjemna. Jeden z fajniejszych wyjazdów się wykroił. Pozdrawiam ;)
Dane wycieczki:
Km: | 64.80 | Km teren: | 18.50 | Czas: | 04:01 | km/h: | 16.13 |
Pr. maks.: | 34.70 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Jak zapraszają, to jadę :)
Poniedziałek, 14 czerwca 2010 | dodano:14.06.2010
Dzisiaj dla odmiany zdjęcia nie będą ukazywały widoków natury, a może natury, ale w innym znaczeniu. Zaczęło sie nie winnie od gg. Szukałem inspiracji na wypad gdzieś w trasę. Otrzymałem zaproszenie. Raczej takich nie odrzucam. Biorę aparat, wsiadam na rower i gnam do Szamotuł w umówione miejsce. Tam czekały już Monika z Olą. Akurat w momencie, w którym dojeżdżałem doszła do nas Marta, a chwilę później przyjechała Kasia ;) Ogólnie mały zlot. Cel podróży: International Stadium of Galowo :D Zabrzmiało dumnie, prawda? Zanim jednak doszliśmy działy się oto takie sceny :)
1. Robione z "zaskoku":
2. Kawałek dalej, pod tytułem: "A nie rób mi zdjęć, albo zabiorę Ci mój aparat!"
3. Każdy znajdzie oparcie w Wojtku ;)
4. Zakochane w moim rowerku ;)
5. No ejj.. ale jaja :D
Tak więc, dotarliśmy do miejsca przeznaczenia, działo się tam, ojj działo. Można by opisywać bez końca. Ale cóż, chciało się nam zrobić kilka zdjęć - zrobiły się 3 - później posłuszeństwa odmówiły baterie. Złośliwość... A można by pstryknąć fotki piłkarkom.. ;)
Kolejna dawka :)
1. Zrób nam teraz zdjęcie!
2. A co to jest?!
3. I samowyzwalacz na koniec. ;)
Moje plecy znosiły wiele. Jak ja uwielbiam takie wypady. Dużo się dzieje, super eqipa ;) No i ładna pogoda, chociaż owady bardzo nie miłe ;)
Kiedy powtarzamy? :)
1. Robione z "zaskoku":
2. Kawałek dalej, pod tytułem: "A nie rób mi zdjęć, albo zabiorę Ci mój aparat!"
3. Każdy znajdzie oparcie w Wojtku ;)
4. Zakochane w moim rowerku ;)
5. No ejj.. ale jaja :D
Tak więc, dotarliśmy do miejsca przeznaczenia, działo się tam, ojj działo. Można by opisywać bez końca. Ale cóż, chciało się nam zrobić kilka zdjęć - zrobiły się 3 - później posłuszeństwa odmówiły baterie. Złośliwość... A można by pstryknąć fotki piłkarkom.. ;)
Kolejna dawka :)
1. Zrób nam teraz zdjęcie!
2. A co to jest?!
3. I samowyzwalacz na koniec. ;)
Moje plecy znosiły wiele. Jak ja uwielbiam takie wypady. Dużo się dzieje, super eqipa ;) No i ładna pogoda, chociaż owady bardzo nie miłe ;)
Kiedy powtarzamy? :)
Dane wycieczki:
Km: | 24.80 | Km teren: | 3.20 | Czas: | 00:58 | km/h: | 25.66 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Uff jak gorąco!
Środa, 9 czerwca 2010 | dodano:09.06.2010
Dzisiejsza podróż stała pod znakiem słońca, słońca i jeszcze raz wysokiej temperatury. Mnie się jechało przyjemnie. Niestety tylko mnie. :) Turystycznym tempem przejechaliśmy ponad 30 km. Dużo zacienionych dróg. Niestety tempo niskie ze względu na kolanka koleżanki <cenzura>. Widzisz! Jak się używa roweru od święta to potem wszystko boli! :D Droga dziurawa jak szwajcarski ser, brakowało tylko tostera. Klimacik za to świetny:
Zatrzymaliśmy się w pewnym sklepie w Szamotułach, w którym znajoma mojej mamy próbowała sobie przypomnieć kim jestem. :) Z małą pomocą i uśmiechem na twarzy doszliśmy do rozwiązania tej cięzkiej zagadki. W drodze powrotnej nie mogłem się powstrzymać, aby nie zrobić zdjęcia tej wieży. Ile razy ją widzę, mam wyrzuty sumienia, że nie miałem jej zdjęcia. Teraz mam! :Myślałem, że po deszczu moja ulubiona trasa powrotna będzie całkiem całkiem. Niestety się myliłem. Jeszcze z 10 traktorów i moglibyśmy nie przejechać...
A tu moje ulubione miejsce do przesiadywania. Niestety ze względu na <cenzura> <cenzura>, tylko widziana z daleka...
Nie ma to jak pieszczotliwe imię, "Ambona" ;)
Trzymam kciuki za pogodę. Jest wyśmienicie ;)
Zatrzymaliśmy się w pewnym sklepie w Szamotułach, w którym znajoma mojej mamy próbowała sobie przypomnieć kim jestem. :) Z małą pomocą i uśmiechem na twarzy doszliśmy do rozwiązania tej cięzkiej zagadki. W drodze powrotnej nie mogłem się powstrzymać, aby nie zrobić zdjęcia tej wieży. Ile razy ją widzę, mam wyrzuty sumienia, że nie miałem jej zdjęcia. Teraz mam! :Myślałem, że po deszczu moja ulubiona trasa powrotna będzie całkiem całkiem. Niestety się myliłem. Jeszcze z 10 traktorów i moglibyśmy nie przejechać...
A tu moje ulubione miejsce do przesiadywania. Niestety ze względu na <cenzura> <cenzura>, tylko widziana z daleka...
Nie ma to jak pieszczotliwe imię, "Ambona" ;)
Trzymam kciuki za pogodę. Jest wyśmienicie ;)
Dane wycieczki:
Km: | 32.90 | Km teren: | 3.10 | Czas: | 02:04 | km/h: | 15.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Wycieczka Turystyczno-Powiatoznawcza ;)
Wtorek, 8 czerwca 2010 | dodano:08.06.2010
Dzień słoneczny, idealna aura na rower. Aaa! Rower - "wyremotowany" odebrany od mechanika. Teraz to ja mogę jeździć. Tak więc, uderzenie miało być mocne, bolesne i ponieżej pasa! O tak! Takie najbardziej dają w kość i zostają w pamięci. Dzisiejszego dnia przekroczyłem moje blogowe 100km ;) Sam sobie gratuluję, wyczyn godny pozazdroszczenia <standing ovation>. Moim towarzyszem w podróży był Justin. Wszystko zaczęło się dosyć normalnie. Droga jak droga, plan = ponad 30 km. Wybraliśmy coś z akcentem z leśnym.
Ta droga dobiła rower Justina. Niestety, zaczęła się dla nas prawdziwa Golgota, ze względu na problemy z prowizoryczną i tak skrzynią biegów. Nasze wierne rumaki w czasie krótkiego postoju.:
Ten Karola okazał się jednak mało wierny. Co pewien czas musieliśmy urządzać krótkie postoje, ze względu na spadający łańcuch, a jeden z takich stopów skończył się małym wypadkiem, w którym solidnie ucierpiała moja noga. "Co Cię nie zabiję, to Cię... :D".
Niestety mimo znalezienia tłoczni gazu, gazu nie chciał przyjmować wielocyped Justina. No cóż, przynajmniej mamy fotkę szamotulskiego "gazu".
Przy okazji zrobiliśmy kilka zdjęć nad Zalewem. Podróż udana, ale do końca bardzo trudna ze względów technicznych...
Ta droga dobiła rower Justina. Niestety, zaczęła się dla nas prawdziwa Golgota, ze względu na problemy z prowizoryczną i tak skrzynią biegów. Nasze wierne rumaki w czasie krótkiego postoju.:
Ten Karola okazał się jednak mało wierny. Co pewien czas musieliśmy urządzać krótkie postoje, ze względu na spadający łańcuch, a jeden z takich stopów skończył się małym wypadkiem, w którym solidnie ucierpiała moja noga. "Co Cię nie zabiję, to Cię... :D".
Niestety mimo znalezienia tłoczni gazu, gazu nie chciał przyjmować wielocyped Justina. No cóż, przynajmniej mamy fotkę szamotulskiego "gazu".
Przy okazji zrobiliśmy kilka zdjęć nad Zalewem. Podróż udana, ale do końca bardzo trudna ze względów technicznych...
Dane wycieczki:
Km: | 33.80 | Km teren: | 4.10 | Czas: | 01:36 | km/h: | 21.12 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 23.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Czerwcowe natchnienie.
Poniedziałek, 7 czerwca 2010 | dodano:07.06.2010
Jak człowiek się uprze, przynajmniej ja, to ciężko go od zamiaru odciągnąć. Niemądry Wojtek wpadł na pomysł: <myśli> a może by, śladami mamy i siostry wybrać się do znajomych, ale rowerem. Póki jeszcze myśl gorąca :P ruszyłem w stronę Szamotuł. Pierwotny plan zakładał dłuższą trasę, ale z powódu braku towarzyszy drogi skróciłem ją do standardowego minimum. Wjeżdżając spokojnie do miasta zauważyłem rówieśników grających w piłkę.:
Ale by się pokopało, ale Wojtek! Kolega czeka! Pomknąłem z nieskrywanym żalem dalej. Jeszcze by mnie ośmieszyli :). U znajomych poczęstowano mnie pysznymi lodami i mineralną wodą. Pooglądałem sobie jak mali uczą się jeździć na desce, przynajmniej moja siostra, sam dobrałem się do gitary Adama :):
I co Fordziku, kto będzie pierwszy? Pamiętaj, wyznaję zasadę, ostatni będą pierwszymi! :)
Wracając, próbowałem uchwycić niebanalny zachód słońca, zdjęcie kiepskie, nie oddające klimatu ;)
Przed samą metą otrzymałem dawkę zbawiennego ciepłego wiatru prosto w twarz. Bez pogaduch było trochę nudno, ale sam wypad - niezwykle udany ;)
Ale by się pokopało, ale Wojtek! Kolega czeka! Pomknąłem z nieskrywanym żalem dalej. Jeszcze by mnie ośmieszyli :). U znajomych poczęstowano mnie pysznymi lodami i mineralną wodą. Pooglądałem sobie jak mali uczą się jeździć na desce, przynajmniej moja siostra, sam dobrałem się do gitary Adama :):
I co Fordziku, kto będzie pierwszy? Pamiętaj, wyznaję zasadę, ostatni będą pierwszymi! :)
Wracając, próbowałem uchwycić niebanalny zachód słońca, zdjęcie kiepskie, nie oddające klimatu ;)
Przed samą metą otrzymałem dawkę zbawiennego ciepłego wiatru prosto w twarz. Bez pogaduch było trochę nudno, ale sam wypad - niezwykle udany ;)
Dane wycieczki:
Km: | 20.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:56 | km/h: | 22.07 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Słonecznie, niedzielnie, gminnie.. etc.
Niedziela, 6 czerwca 2010 | dodano:06.06.2010
Po trudnym początku rozpoczęliśmy, na życzenie Justina, krótki wypad z dala od Ostroroga. Przejechaliśmy dla relaxu kilka pobliskich wiosek.
Podziwialiśmy również stan naszych cudownych polskich dróg. ;)
Następnie wykorzystaliśmy nasz napój bogów. Tak wyglądał przed spożyciem:
Na drodze znaleźliśmy stodołę widmo, widzieliśmy piękne wielkopolskie pola oraz szukaliśmy weny twórczej do robienia zdjęć, oto efekty:
Kolejna alejka pomiędzy wioskami, zabytkowe (a raczej zarośnięte tory kolejowe) oraz nasze zdjęcia, robione podczas jazdy :P
Nie ma to jak niespodzianka przed metą. (Justin naprawiający rowerek :P) i efekt pragnienia w upalny dzień :) Sprite po spożyciu :):
Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma...
Podziwialiśmy również stan naszych cudownych polskich dróg. ;)
Następnie wykorzystaliśmy nasz napój bogów. Tak wyglądał przed spożyciem:
Na drodze znaleźliśmy stodołę widmo, widzieliśmy piękne wielkopolskie pola oraz szukaliśmy weny twórczej do robienia zdjęć, oto efekty:
Kolejna alejka pomiędzy wioskami, zabytkowe (a raczej zarośnięte tory kolejowe) oraz nasze zdjęcia, robione podczas jazdy :P
Nie ma to jak niespodzianka przed metą. (Justin naprawiający rowerek :P) i efekt pragnienia w upalny dzień :) Sprite po spożyciu :):
Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma...
Dane wycieczki:
Km: | 13.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:54 | km/h: | 14.67 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 27.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Do Szamotuł z drugiej strony ;)
Sobota, 5 czerwca 2010 | dodano:05.06.2010
Pierwsza wycieczka rowerowa zarejstrowana w "czarnej skrzynce" roweru mojego dziadka :) Oboje z Justinem mieliśmy rowery nietestowane. Uzbroiliśmy się zatem w pompki, krzyknęliśmy "Alleluja!" i pomknęliśmy z wiatrem. Dojazd do celu w 25-cio stopniowym upale okazał się zbawieniem. Po wypiciu 0.5l butelki Sprite`a oboje stwierdziliśmy, że instruowani przez moją koleżankę, spróbujemy znaleźć mojego kolegę. Pobłądziliśmy troszkę. Zamiast z kolegą spotkaliśmy się z Martą, a później strasznie zmęczni doczłapaliśmy się do domu.
Dane wycieczki:
Km: | 27.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 14.31 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 24.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Skromny początek ;)
Piątek, 4 czerwca 2010 | dodano:05.06.2010
Skromnie rozpoczęliśmy i skończyliśmy wycieczkę we trzech, a mianowicie, Towarzysz Jakub, Towarzysz Justin i moja skromna osoba... W blasku słońca podziwialiśmy typowy wielkopolski krajobraz. ;)
Dane wycieczki:
Km: | 25.30 | Km teren: | 6.40 | Czas: | 02:06 | km/h: | 12.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 21.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |